|
|
|
Bajka o naukowcu
Pewien człowiek całe życie poświęcił uczeniu się. Potrafił odpowiedzieć na każde pytanie z dziedziny fizyki, biologii czy matematyki.
Kiedyś poproszono go o udział w konkursie wiedzy o świecie i o życiu.
Zgodził się. Wszyscy oczekiwali jego wygranej.
Padło pierwsze pytanie:
- Co to jest szczęście?
Uczony milczał.
- Co to jest dobro?
Na to pytanie także nie znał odpowiedzi.
- Co to jest miłość?
...tego dnia w końcu zrozumiał, że istnieje wiedza, której nie da się nauczyć jak formułki, której nie ma w żadnych podręcznikach, której nie można zamknąć w liczbach...
Nutella
Miłość- to znaczy żyć
Wychodząc na ulicę Tomek spogląda przez ramię. Robi to automatycznie od czasu, gdy został napadnięty. Od tamtego wypadku minęło już 5 lat. On jednak zmienił się bardzo.
Był wtedy szesnastoletnim chłopcem, który z ufnością i nadzieją patrzył w przyszłość. Miał swoje ideały, skryte marzenia. Z odwagą patrzył na ludzi, bowiem w każdym potrafił zobaczyć coś dobrego. Wierzył w siłę idei, chciał zmieniać świat. Wiedział, że potrafi, że nie zabraknie mu sił. Do czasu. Nie spodziewał się, że jedna chwila zmieni wszystko. Śmierć duszy jest straszniejsza od śmierci ciała. Lata wegetacji, czekanie na zatrzymanie akcji serca. Jednakże dusza potrafi umrzeć, by narodzić się ponownie, z większą potęgą-lecz do tego potrzebna jest siła, siła w zmartwychwstanie. Nawet nie wiedział, dlaczego tak się zawsze rozgląda. Wciąż tak robił i nie potrafił się tego nawyku pozbyć. Może nie chciał, może bał się. Wiedział, że ma w pamięci jakaś lukę, czegoś mu brakuje. Nie potrafił odnaleźć zgubionych wspomnień, nie wiedział gdzie szukać, ale czuł, że to one odbierają mu tlen, że to one go powoli zabijają i nie pozwalają być szczęśliwym.
Urodził się w małej miejscowości i tam spędzał całe życie. Tam dojrzewał, miał pierwszą dziewczynę, odkrywał, kim jest i kim chce być. Jego rodzina była wzorcem i przykładem szczęścia, miłości i wsparcia. Wszyscy mocno wierzący i to z przekonania, a nie z nawyku.
Tomaszowi rodzice przekazali wszystkie wartości etyczne, dając jednak wybór, możliwość samokształcenia swojego charakteru. Dzięki temu Tomek był szczęśliwy-mógł być sobą.
Miał na drugą zmianę, więc wracał do domu, gdy miasto już tętniło wieczornym życiem - muzyka, zabawą i alkoholem. Był bardzo zmęczony, więc wybrał inną drogę. Mijając kolejne skrzyżowania, zastanawiał się, dlaczego tak dawno tędy nie szedł, skoro to krótsza i wygodniejsza trasa. Przeszukując każdy zakamarek swojej pamięci nie mógł odnaleźć przyczyny. Skręcając kolejny raz w uliczkę ujrzał wielkie neony klubu. Przed drzwiami stała grupka chłopców i dziewczyn…Wszyscy uśmiechnięci… Jeszcze przez chwilę rozmyślał o ludziach, których widok miał przed oczami. Nie rozumiał, dlaczego oni wywołali w nim tak wielką radość. Przecież to była zwykła grupa młodych ludzi, którzy korzystając z weekendu chcieli się zabawić.
W końcu doszedł do domu, przekręcił klucz w zamku i razem z tym odeszły myśli o dziwnym uczuciu, które mu towarzyszyło w drodze powrotnej z pracy. Nagle zgłębi pokoju dobiega dźwięk telefonu. Mozolnym krokiem poszukuje słuchawki i odbiera.
-Słucham?
-Cześć tu Kuba dzwonie, bo mam do ciebie sprawę…
-Czym mogę służyć, tylko byle szybko jestem strasznie zmęczony po dzisiejszym dniu?
-Masz może jutro czas, bo chciałbym omówić z tobą kilka spraw służbowych?
-Hm…Nie ma sprawy, tylko gdzie i o której godzinie?
-To może ja po ciebie przyjadę jutro około siedemnastej?
-Ok. Będę czekał.
Odłożył słuchawkę. Kuba jest jego przyjacielem z pracy. Choć nie do końca. Tomek nie miał przyjaciół. Nikomu się nie zwierzał, nikomu nie ufał. Kuba był po prostu zawsze miły dla Tomka, nigdy nie odmawiał mu pomocy. Wszyscy wołają na niego Maks. Tomek nie wiedział skąd się to wzięło. Wiedział dużo o Maksie, wiedział, że jest dobrym, uczciwym człowiekiem. Następnego dnia Tomasz wstał wypoczęty i jakiś radosny. Przez całą noc śniło mu się coś wspaniałego. Nie mógł sobie przypomnieć, o co dokładnie chodziło. Wie jednak, że kochał i był kochany, ale kogo tak ubóstwiał, nie wiedział. Euforia jak narkotyk odurzała go. I jak narkotyk było to puste odczucie.
O spotkaniu całkowicie zapomniał. Dopiero, gdy Kuba zadzwonił do domofonu, uświadomił sobie, że był z nim umówiony na spotkanie służbowe. Szybko się ubrał i zszedł na dół.
Pod jego domem stał duży, piękny, czarny jeep. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, bo był to wymarzony samochód Tomka. Właśnie taki chciał mieć. Po kilku minutach, kiedy już fala pierwszego zachwytu odeszła, zauważył, że za kierownicą siedzi jego kolega z pracy. Ruchem ręki zaprosił Tomasza do środka.
-To, o czym chciałeś rozmawiać?
-Spokojnie, dużo tego porozmawiamy na miejscu.
-Ok. Tylko gdzie jedziemy?
-Zobaczysz…
Nie jechali długo. Ku zdziwieniu Tomka zatrzymali się przed klubem, który wczoraj mijał i nagle przypomniał sobie swój powrót do domu. Z zaskoczeniem spojrzał na Maksa i się pyta:
-To tutaj? Co to za lokal?
-Chyba powinieneś to wiedzieć, wczoraj tędy wracałeś.
Weszli do środka i zajęli stolik w rogu. Lokal był bardzo ładny. Przyciemnione światła na ścianach tworzyły niezidentyfikowane kształty, z głębi sali dobiegała cicho jakaś melodia. Wszędzie było pełno uśmiechniętych ludzi i w tym momencie myśli Tomka zaczęły się układać w całość, wszystko zaczął się mu przypominać.
Maks dostrzegł przerażenie w oczach Toma i delikatnym, ciepłym głosem zapytał:
-Co się stało? Co tak posmutniałeś?
-Nagle sobie coś uświadomiłem-
Zaczął opowiadać wszystko od początku. Teraz już wiedział, dlaczego nie wracał tą drogą. Pięć lat temu był w związku. Bardzo kochał Adama i był z nim szczęśliwy. Spędzali razem dużo czasu na wspólnych spacerach, rozmowach. Chcieli skończyć liceum, zdać maturę i wyjechać za granicę. Tam stworzyć rodzinę i nie ukrywać swojej miłości. Chłopcy publicznie nie okazywali sobie uczyć - bali się. Wiedzieli, ze ludzie nie zrozumieliby ich miłości, nie zaakceptowali. Mieli za mało siły na „coming out”, jednak trwali wciąż przy sobie. Z zachwytem i zazdrością patrzyli na pary zakochanych, na ich pocałunki, ręce błądzące po ciałach. Oni mogli sobie na to tylko pozwolić w odpowiednich branżowych klubach lub w domu, w ukryciu przed całym światem. Nie wstydzili się tego, że są gejami, jednak czekali na czasy, aż w kraju będą równi ze wszystkimi.
Pewnego dnia w walentynki wybrali się do klubu dla mniejszości seksualnej. To był cudowny wieczór. Spędzili go razem, wtuleni w siebie. Słowa przeplatali z delikatnymi pocałunkami, chcąc nimi kończyć zdanie mówiąc ”kocham cię”. Złożyli sobie przysięgę, że nie opuszczą siebie nigdy, że takie dni będą zawsze spędzać razem. Wręczyli sobie małe serduszka, które zawsze mieli mieć przy sobie.
W tym momencie Tomek sięgnął do portfela i zaczął w nim nerwowo czegoś szukać. Maks czekał na dalszy ciąg historii. Nagle przed ich oczami ukazało się małe czerwone serduszko trzymane w reku przez Tomka. Wybuchnął płaczem, gdy się już uspokoił, zaczął opowiadać dalej.
Wracając do domu Tomek z Adamem planowali swoją przyszłość. Co jakiś czas składając na swoich ustach pocałunki, które miały być ich pieczęcią ich słów. Nie wiedzieli, że ktoś ich śledzi. Na ulicach nie było ludzi. Kiedy doszli pod dom Adama, rozpłynęli się w swoich objęciach pragnąc tylko zasnąć w swoich ramionach. Te piękne chwile przerwał nagle jakiś krzyk. Chłopcy nie wiedzieli, co się dzieje. W ich stronę biegło kilku wielkich, łysych mężczyzn. Rzucili się na nich i zaczęli bić. Między uderzeniami słyszeli tylko krzyczane słowa ”pedały”, ”cioty”, „do gazu z nimi”.
Kiedy po kilku godzinach ocknął się. Tomek leżał obok ciała Adama. Wszędzie było pełno krwi. Rzucił się na niego próbując go przebudzić. Krzyczał, szarpał, błagał jednak Adam nadal nie otwierał oczu. Ktoś wezwał karetkę. Ludzi się zbiegli. Ktoś wezwał karetkę. Tomek nadal próbował budzić Adama. Wszystko na marne.
Przyjechali rodzice Tomka. Zaczęli go całować, przytulać ciesząc się, że nic poważnego mu się nie stało. Cały krwawił, był potłuczony. Jednak nie czuł tego, ponieważ ból psychiczny był większy od fizycznego. Cały czas płakał. Z karetki, w której siedział słyszał tylko przeraźliwe krzyki matki Adama. Nie wiedział, co się dzieje. Czuł tylko rozpacz. Mijały sekundy, minuty, godziny. Za kilka dni zabrali go rodzice na komisariat, gdzie miał złożyć zeznania i powiedzieć, jak doszło do śmierci Adama. Tomek nie mówił całej prawdy. Nie powiedział, skąd wracali i dlaczego zostali zaatakowani. Powiedział tylko, ze zostali napadnięci i nie wie przez kogo, nie pamięta ich twarzy.
Tomek codziennie był na grobie Adama, całe dnie spędzał na płaczu za nim. W końcu rodzice nie wiedząc jak mu pomóc wysłali go do ciotki, która mieszkała setki kilometrów od jego rodzinnego miasta. Tam miał zacząć normalnie żyć. Przed wyjazdem ostatni raz poszedł na cmentarz i na grobie swojego ukochanego spalił list pożegnalny do niego. Obiecywał w nim, że nigdy nie zapomni o nim i ich miłości.
Lata mijały, a razem z nimi Tomek zaczął wyrzucać z pamięci wszystkie te myśli o sobie i o Adamie. Poszedł do pracy, żył wiedząc, że coś jest nie tak, że czegoś mu brakuje.
-Przepraszam nie wiedziałem, nigdy nie zabrałbym ciebie tutaj gdybym wiedział - powiedział zakłopotany Maks.
W tym momencie Tomek przypomniał sobie jeszcze coś. Wracając wczoraj do domu, wśród tych ludzi, widział Kubę. Dlaczego nie zauważył go, nie ma pojęcia. Wie natomiast, dlaczego ci ludzie wzbudzili w nim taką radość i poczucie szczęścia. Teraz zrozumiał, co dokładnie widział. Przed klubem faktycznie stała grupka radosnych osób, ale wśród nich były dwie dziewczyny oddające się w wir namiętnych pocałunków, chłopcy stojący w objęciach - nie wstydzili się oni swojej miłości. Nawet sen przestała otaczać mgła. Śnił mu się Maks.
To Kuba otworzył Tomkowi pamięć. Obudził jego wspomnienia. Pomógł mu przeżyć katharsis.
-Czuję się teraz szczęśliwy. Wiem, co się ze mną działo, wiem przed czym się blokowałem.-Powiedział z uśmiechem na twarzy i radością w oczach.
Uświadomił sobie, ze nie tylko Adam umarł, ale i on, jego dusza. Zabili go tamci napastnicy odbierając mu największą miłość jego życia. Umarł, by znów się narodzić pełny sił, całkiem nowy. Pomógł mu w tym Kuba, choć zrobił to nieświadomie. Choć może i świadomie…
Nowości w życiu Tomka nie było jeszcze końca tego wieczoru.
-Muszę ci się do czego przyznać. Nie zabrałem ciebie tutaj, aby rozmawiać o pracy. Miałam inny cel. Widziałem ciebie wczoraj jak tędy przechodziłeś… Widziałem twoja radość w oczach, jak patrzysz na tych ludzi… Zrozumiałem, że też jesteś… Wtedy postanowiłem zawalczyć o ciebie. Zabrać tutaj, aby najpierw przekonać, ze bycie gejem nie jest niczym złym, nie musisz się tego wstydzić, a następnie zaprosić ciebie na spacer.
-Ale dlaczego właśnie ja?- spytał się zaszokowany Tomek – Przecież jak każdy inny… Zwykły, szary…
-Jesteś przystojnym młodym mężczyzną, ale nie to jest najważniejsze. Bije z ciebie dobro. Wokół ciebie unosi się aura miłości i ciepła. Nie często to się spotyka… Działasz na mnie jak dobre, stare wino. Oblewasz moje ciało wspaniała rozkoszą, by po chwili owładnąć mój umysł i przejąć nad nim kontrolę.
Tomek teraz już wiedział, ze podświadomie też zawsze wzdychał do Kuby. Traktował go jednak tylko jako swój autorytet, bo ukryte w nim prawdziwe „ja” nie dopuszczało do niego takiej myśli. Teraz ujrzał, że Maks jest jego ideałem, że rozumieją się bez słów. Tylko przy nim może być szczęśliwy. Dlaczego tego wcześniej nie dostrzegał? Dlaczego miłość odebrała mu życie? Przecież miłość, to szczęśnie, spełnianie marzeń. Do niej cale życie człowiek dąży. Przecież nie można dążyć do samo destrukcji. Teraz już wie, że zagubił sens miłości. Zamiast żyć miłością i się cieszyć każdym nowym dniem, który dostaje od życia, aby móc kochać i być szczęśliwym dał sie opanować rozpaczy.
Chłopcy spędzili razem cudowny wieczór. Wracając do domu Tomek spotkał ludzi podobnych do tamtych napastników. Tym razem inaczej może to się skończyć.
Ewador
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|